niedziela, 28 czerwca 2009

Opowieści samowite

Zachęcona szczerym zainteresowaniem w kwestii hipotetycznego przyszlego tematu doktoratu (hehe, i tak go pewnie nigdy nie napiszę) i zainspirowana ponownym oglądaniem "Sierocinca", uscislam slowami mojego cudownego wykladowcy z Bolonii:

W literaturze fantastycznej chodzi o przedstawienie następującego wrażenia:
Przypomnijcie sobie, jak byliscie dzieciakami. Może kiedys zdarzylo się wam byc na jakichs wakacjach w lesie. Niektórzy z was mieli pewnie sklonnosc do psot. Wyobrazcie sobie, że postanowiliscie zastawic na kolegę zasadzkę - schować się za drzewem i wyskoczyc zza niego, udając ducha. No i tak schowaliscie się za tym drzewem i czekacie. I chociaż doskonale wiecie, że zagrożenia nie ma, że to wy stanowicie wyimaginowane zagrożenie, to jednak po piętnastu minutach zaczynacie się cykać i zwiewacie pod spódnicę wychowawczyni.
Chodzi o pozostawienie takiego wlasnie wrażenia: "dobrze wiem, że nie ma duchów... ale może jednak?"

A na koniec tematu jeszcze slynna historyjka o panu Jamesie:
Pan James zwiedzal sobie sredniowieczny zamek. Na zakręcie wpadl na innego mężczyznę i aż zakrzyknąl:
- O Boże, ależ się przerazilem! Przecież to idealne miejsce, żeby spotkac ducha!
- Czyżby wierzyl pan w duchy? - zapytal mężczyzna
- Skądże znowu! - rozesmial się pan James - A pan?
- Ja też nie - odpowiedzial mężczyzna. Po czym przeszedl przez scianę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz